Forum Twilightland Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

call my name and save me from the dark

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilightland Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Loonay
Były administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 16:59, 25 Kwi 2009    Temat postu: call my name and save me from the dark

Moje opowiadanie o wampirach. Dzięki niemu dowiecie się nieco więcej o Volturi ; ] Zapraszam do czytania.

******************
001. Propozycja
Życie bywa zaskakujące. Nasz los może się odmienić w każdej chwili, nawet jeśli się tego nie spodziewamy. A może częściej, gdy się tego nie spodziewamy? Tak było w moim przypadku. Nazywam się Tameka i... nie jestem człowiekiem. Jestem wampirzycą. Moje nędzne życie samotnika zmieniło się nie do poznania. Czy na lepsze? Tego nie wiem.
To stało się pewnego listopadowego wieczoru. Siedziałam na polanie w pewnym brytyjskim lesie. Rozpaliłam ognisko. Wiedziałam, że ogień może mi zrobić krzywdę, bo był jedyną rzeczą od której mogliśmy umrzeć. Ale nie bałam się go. Wręcz mnie fascynował. Wptrywałam się w igrające płomyki. Oparłam się o drzewo i spojrzałam w pobliską kałużę. Ujrzałam w niej średniego wzrostu szczupłą osóbkę o długich, lekko pofalowanych, rudych włosach, bladej cerze i oczach przypominających dwa duże rubiny. Wypoczywałam po trudach dzisiejszego polowania.
Nagle usłyszałam szmer liści, odgłos łamiących się pod stopami gałązek i szept wielu ludzi. Zamarłam. Kto, u licha, przyszedłby do ciemnego, mrocznego lasu o tej porze? Była już pewnie druga w nocy. Wsłuchałam się jeszcze raz w niepozorną ciszę, żeby mieć pewność, iż idą do mnie ludzie. Nie było słychać bicia serc ani oddechów. A więc to nie byli ludzie, lecz moi pobratymcy. Wątpiąc, że mają złe zamiary stanęłam na środku polany. Odgłosy, które słyszałam zdawały się byc coraz głosniejsze. Słyszałam urywki rozmów:
-...tyle wampirów, cała armia...
-...łatwo było ich pokonać, byli niedoświadczeni...
-...musimy wracać...
I wreszcie ich zobaczyłam. Zmierzali w stronę polanki byc może niezbyt zainteresowani i nie na tyle skupieni, aby mnie usłyszeć. Było ich siedmioro. Wszyscy w czarnych pelerynach z kapturami zarzuconymi na głowy. Zdziwiło mnie to, że trzech z nich nie szło, tak jak pozostali, lecz jakby płynęło w powietrzu. Gdy wkroczyli na polankę i mnie zobaczyli, jeden z nich wydał cicho polecenie:
- Zdjąć kaptury.
Posłuchali go. Mężczyzna, który wydał polecenie miał kruczoczarne włosy, czerwone, jakby zamglone oczy i dziwny odcień skóry. Wyglądał, jakby za życia miał oliwkową cerę. Stojący po jego jednej stronie starzec miał siwe włosy i był zapewne równie stary. Po jego drugiej stronie stał wyglądający na znudzonego mężczyzna o równie ciemnych włosach. Za nimi ustawil isię w zwartym szyku wysoki blondyn, meżczyzna z długimi do ramion ciemnymi puklami, chłopak o krótkich, kasztanowych włosach, widocznie w moim wieku i śliczna jak anioł dziewczynka w krótkiej brązowej fryzurce bardzo podobna do owego chłopca.
- Witaj. Jak się nazywasz? - zapytał uprzejmym tonem rozkazujący męzczyzna, najwyraźniej przywódca grupy.
- Tameka - odrzekłam pewnym głosem.
- Tameko, czy należałaś do grupy nowonarodzonych, która utworzono w pobliżu Londynu?
Zdziwiłam się. Nic nie wiedziałam o żadnych nowonarodzonych.
- Nie, nic o tym nie wiedziałam. Przemieniono mnie dziesięć lat temu. Poza tym, często się przemieszczam. Czy teraz ja mogę zadać wam pytanie?
Przywódca wyglądał na neico zdziwionego, jakby nikt nigdy wcześniej nie zadawał mu pytań ,ale uśmiechnął się i odrzekł:
- Oczywiście.
- Kim jesteście? - Było to najbardziej banalne pytanie jakie mogłam teraz zadac, ale wydawało mi się nader ważne. Kilkoro przybyłych zachichotało, natomaist nie zrobił tego ich przywódca.
- Kim jesteśmy? Otóz jesteśmy tymi, którzy stoja na straży prawa pobratymców. Dbamy o spokój na świecie, karamy tych, którzy się wychylają. Jesteśmy rodem Volturi. Nazywam się Aro, a to moi bracia: Kajusz - wskazał na starca - i Marek - tu wskazał na znudzonego, ciemnowłosego mężczyznę.
- Panie... - wyszeptał nieoczekiwanie zszokowany czymś blondyn.
- Tak, Aftonie? - Aro wypowiedział te słowa z nieukrywaną ciekawością.
Blondyn szybko podszedł do Aro. Zauważyłam, że nadal byl zszokowany, zaciekawiony i zdziwiony. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie jego zachowanie: dotknął ręką ramienia Aro, który na chwilę zamknął oczy, a potem spojrzał na mnie z niemalże czcią. Odchrząknął i zapytał mnie:
- Czy chcesz do nas dołączyć?
Zatkało mnie. Dołączyć do nich? Nie mieszkać już więcej w lesie, nie być już samotnikiem... Intersująca propozycja. Spojrzałam na przybyłych. Aro i Afton patrzyli na mnie, a pozostała szóstka na nich. Niektórzy ze zdziwieniem, inni z poirytowaniem. W końcu zabrałam głos:
- Dobrze. Zgadzam się.
Uradowany Aro podszedł do mnie, objął ramieniem i zwrócił się do pozostałych:
- Oto nowa członkini klanu Volturi. Teraz zamieszka z nami we Włoszech.

Przepraszam, że tak krótko. Drugi rozdział juz niedługo. I jak wam się podoba?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loonay dnia Pon 19:44, 22 Cze 2009, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fonti
Wampir



Dołączył: 19 Kwi 2009
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 17:56, 25 Kwi 2009    Temat postu:

Bardzo fajnie Very Happy. Wszystko ciekawie opisywane. Ale faktycznie trochę krótkie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
twilightowa;
Były administrator



Dołączył: 19 Kwi 2009
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowy Sącz
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 18:01, 25 Kwi 2009    Temat postu:

jak już piszesz TAKIE opowiadania, to proszę o coś dłuższego. dzięki ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loonay
Były administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Sob 19:30, 25 Kwi 2009    Temat postu:

Spokojnie, niedługo dam drugi rozdział ; ] Dzięki za opinie

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loonay dnia Pią 12:43, 01 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loonay
Były administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Czw 19:02, 11 Cze 2009    Temat postu:

002. Nowy początek
- Chodźmy teraz do samolotu - powiedział wciąż zadowolony Aro.
- Do samolotu? - przestraszyłam się. - Przecież ja nie mam ani paszportu, ani żadnych innych dokumentów...
- To nie będzie potrzebne - uciszył mnie. - Mamy własny samolot.
Własny samolot? Wydało mi się to podejrzane, ale nic nie powiedziałam. Razem z innymi biegłam poprzez las. Aro i ja byliśmy z przodu, a pozostali biegli trochę wolniej, z tyłu. Pewnie bali się, że ucieknę. Nie miałam takiego zamiaru. Jeden z nich, niejaki Demetri niósł moją torbę z ubraniami. Mimo, iż nie byłam człowiekiem zawsze lubiłam się ładnie i wygodnie ubierać: miałam na sobie dżinsy, trampki i zielony t-shirt. Zawsze trafiła się jakaś ofiara w moim rozmiarze.
Biegliśmy tak może z pięć minut, aż dotarliśmy do dużej łąki, z trzy razy więszkej niż moja polana. Stał na niej mały, srebrny samolot, który mógłby zapewne pomieścić około dziesięć osób. Demetri podszedł do niego i zaczął gmerać przy drzwiach. Po chwili otworzyły się, a na ziemię wysunęły się schodki. Wszedł do środka, a Afton przytrzymał grzecznie drzwi.
- Panie pierwsze - powiedział, po czym do samolotu szybko wskoczyła owa śliczna dziewczynka, a ja za nią. Samolot w środku był równie ładny, co z zewnątrz: wszędzie było czysto, a fotele były obite biała skórą. Zanim się obejrzałam wszyscy już siedzieli na miejscach, a Demetri przygotowywał sie do lotu. Czekali tylko na mnie. Szybko usiadłam samotnie z tyłu samolotu. Na przedzie obok siebie siedzieli Kajusz i Aro, za nimi Marek i Afton oraz jeszcze dalej para postrzegana przeze mnie jako bliźnięta. Nikt ze sobą nie rozmawiał, wszyscy siedzieli cicho i nic nie robili. Wszyscy oprócz chłopca (tudzież brata bliźniaka dziewczynki), który zaczytywał się w jakiejś książce.
Demetri wystartował, mimo iż nie miał specjalnego pasa startowego. Szybko wzbiliśmy się w powietze i lecieliśmy za wschód. Byłam ciekawa, jak to będzie. Jak będzie wyglądać teraz moje życie. Całkiem nowe, inne życie. Na dołaczenie do Volturi zdecydowałam się bardzo szybko, ponieważ nei miałam nic do stracenia. Zastanawiałam się jedynie, czym Aro i Afton byli tak zdziwieni. Przecież jestem normalnym wampirem (jesli wampiry w ogóle są normalne). Nie mam nawet żadnej dodatkowej umiejętności, tak jak niektóre wampiry, które kiedyś spotkałam. Kilka lat temu, gdy przebywałam w pobliżu Glasgow poznałam wampirzycę o imieniu Venus. Miała bardzo ciekawą umiejętność: otóż potrafiła panować nad pogodą w promieniu kilkudziesięciu mil. A ja? Zero, kompletne nic. Na dodatek Venus opowiadała mi o sobie, mówiła że prawie nic z ludzkiego życia nie pamięta. Natomiast moje życie, które można było okreslić wieloma nagatywnymi przymiotnikami jak: koszmarne, straszne, okropne, nieszczęśliwe, tragiczne, doskonale pamiętałam. Wszystko, każdą obelgę, każdy cios, każde sponiewieranie mnie przez matkę - sadystkę... Chciałam zapomnieć. Zapomnieć o bólu, strachu, goryczy. Zapomnieć o sadystycznych, chciwych rodzicach. Zamknęłam oczy. No nie, znowu! Od kiedy stałam się wampirem non stop miewałam halucynacje, przed oczami miałam zdjęcia i scenki. Nie z mojego życia, za co byłam wdziećzna, lecz i tak mnei niezmiernie irytowały. Najgorsze było to, ze owe zwidy były niewyraźne i nic z nich nie mogłam odczytać. Kiedy otworzyłam oczy wszystko znikło. Zerknęłam przez okno - lecieliśmy już nad lądem, więc byliśmy zapewne nad Hiszpanią lub Francją. Rozejrzałam się po samolocie. Zdziwiło mnie to, że zaczytany chłopiec dziwnie mi się przyglądał, jakby z zaciekawieniem. Zignorowałam go skupiając się na kłębiastych chmurach i pojedynczych promieniach słońca, przez które moja skóra dziwnie lśniła.
Po mniej więcej godzinie zaczęliśmy zbliżać się do ziemi. Zdziwiło mnie jedynie to, że juz się ściemniało, ale uzmysłowiłam sobie, że jesteśmy w innej strefie czasowej. Z góry widać było jakieś miasto i toskańskie krajobrazy. Szybko zauważyłam betonowy plac za ową mieściną, na którym Demetri wylądował. Wszyscy bez słowa wysiedli z samolotu. Chwyciłam moją torbę z ubraniami i również to uczyniłam. Na zewnątrz było ciepło, czyli tak jak myślałam. Zresztą nigdy nie mogłam sobie wyobrazić złej pogody we Włoszech. Wszyscy czekali na mnie na zewnątrz. Gdy mnie zobaczyli ruszyliśmy bez słowa do miasta. Wszystkie budnki, które się w nim mieściły były zbudowane z z jasnobrązowych cegieł i wyglądały trochę jak ze średniowiecza. Na więżyczkach powiewały czerwone flagi. Nie weszliśmy główną bramą (Nie wierzyłam, że takie maisto nie posiada głównej bramy.), lecz przez ukryty tunel, którego wejście znajdowało się w ciemnym zakamarku z zewnętrznej strony zabudować. Wszyscy szybko wskoczyli do zamaskowanej kostkami brukowymi dziury prowadzącej do ciemnego obślizgłego korytarza pod miastem. Szliśmy chwilę w wampirzym tempie aż dotarliśmy do stalowej kraty, za którą zaczynał się jasny, przytulny hol. Ściany były pomalowane na jasny beż, a w powietrzu unosiła się przyjemna woń bzu, malinowych perfum i ludzkiej krwi. Pod ścianą stał kontuar, a za nim ku mojemu zdziwieniu siedziała kobieta. Nie była to bynajmniej wampirzyca, lecz człowiek. To jej zapach poczułam. Przestałam oddychać, aby nie wystawić się na pokuszenie. Gdy kobieta nas zobaczyła odłożyła pośpiesznie czytaną gazetę i wstała z uroczym uśmiechem na twarzy, natomiast ja
- Gianno? - Aro zwrócił się do kobiety po angielsku, abym wszystko zrozumiała, po czym wskazał na mnie. - To jest Tameka, nasza nowa hmm... koleżanka. Proszę, zwracaj się do niej po angielsku. Wskaż jej drogę do wolnego pokoju przy wieży.
Wszyscy się rozeszli i zanim zauważyłam w holu zostałam tylko ja i Gianna. Demetri zanim odszedł zostawił na podłodze moją torbę, którą wziełam do ręki i czekałam na jakieś wskazówki, jak mam dojśc do mojego pokoju.
- Pani pokój znajduje się na końcu tego korytarza, po prawej stronie pierwszy od okna - poinstruowała.
- Proszę, niech zwraca się pani do mnie po imieniu - odrzekłam. - Jestem Tameka.
Gianna uśmiechnęła się.
- Zapamiętam.
Szybko ruszyłam korytarzam do mojego pokoju. Nacisnęłam mosiężną klamkę dębowych drzwi mojego pokoju i zaczęłam oddychać. Znowu poczułam ludzką krew. Zauważyłam, że pośrodku pokoju stoi starsza kobieta ze ścierką w dłoni. Domyśliałam się, ze to sprzątaczka. Przestałam oddychać i uśmiechnęłam się do niej. Spojrzała na mnie z przerażeniem i wybiegła z pokoju. Zdziwiło mnie to, ale się nie przejęłam, gdyż zaciekawił mnie wygląd i zapach nowego pokoju. Postawiłam torbe na podłodze i zaczęłam wszystko oglądać. Ściany były pomalowane na kolor pistacjony, natomiast podłoga została wyłożona drewnianymi panelami o odcieniu miodu. Pośrodku pokoju stała skórzana kanapa i dwa fotele w kolorze kilka tonów ciemniejszych niż ściany, między nimi stał stolik z wazonem polnych kwiatów. Pod ścianą znajdowały się regał, komoda i szafka, doskonale pasujące do stolika. Wprzeciwległej ścianie znajdowała się duża, zakończona łukiem wnęka z oknem, która sięgała od sufitu do jakichś pięćdziesięciu centymetrów nad podłogą. W moim pokoju, oprócz drzwi wejściowych znajdowało się jeszcze dwoje. Za jednymi z nich znajdowała się wyłożona seledynowymi kafelkami łazienka z ogromną wanną, umywalką i lustrem, w którym się zobaczyłam. Teraz przestałam się dziwić, że sprzątaczka przede mną uciekła. Moje ogniste włosy były rozwichrzone, a znajdowało się w nich mnóstwo patyków i liści. Bluzkę i spodnie miałam umazane błotem i zaschniętą krwią. Miałam też gdzieniegdzie poprzyklejane jeszcze wilgotne, pożółkłe liście klonu i dębu. Doprowadziłam się do porządku i sprawdziłam, co znajduje się za drugimi drzwiami. okazało się, że obszerna garderoba z mnóstwem ubrań ekskluzywnych marek, co mnie niezmiernie ucieszyło. Zresztą nie tylko to. Byłam sczęsliwa, że w końcu ktoś dobrze mnie traktuje. Że nie muszę się ukrywać. Że nie żyję samotnie. To był nowy początek mojego burzliwego życia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loonay
Były administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pon 19:45, 22 Cze 2009    Temat postu:

003. Pierwszy dzień, pierwsza uczta
Nowy dzień to też nowe szanse, nowe przeżycia. Tak jest w tym wypadku. Całą noc po moim przybyciu do Volterry przesiedziałam, jak przystało na próznego wielbiciela mody, w nowej garderobie przygotowując dla siebie coś odpowiedniego. W końcu znalazłam proste, granatowe dżinsy, czarne baleriny i biała koszulę z rękawami do łokci. I oczywiście, byłam z siebie bardzo zadowolona. Często denerwowała mnie ta próżność i zbytnie zainteresowanie wyglądem innych, ale taka już byłam. W końcu mogłam ubrać co chcę i robić to co chcę. Jednak ile można grzebać w ciuchach? Postanowiłam zacząc działać, co w moim przypadku oznaczało zapoznanie się z otoczeniem. Z rozmyslania wyrwał mnie trzask otwieranych drzwi. Szybko podbiegłam do tych od mojego pokoju i zajrzałam przez dziurkę od klucza. Okazało się, że to ten chłopiec, który tak dziwnie mi się przygląda mieszka naprzeciwko mnie. O to mi chodziło. Wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi pokoju chłopca. Otworzył po jednej osiemdziesiątej trzeciej sekundy. Między uchylonymi drzwiami a ścianą ujrzałam jego piekną twarz. Miał czuprynę barwy czekolady, idelanie równe zęby i duże, ciekawskie, szkarłatne oczy. Gdy mnie zobaczył lekko się uśmiechnął.
- O, dzień dobry - powiedział. Najwyraźniej był zaskoczony. - Ty jesteś Tameka, tak?
- Owszem - odwzajemniłam uśmiech. - Ty mnie znasz, ale ja jeszcze ciebie nie. Jak masz na imię?
- Jestem Alec - odparł. Był w stosunku do mnie uprzejmy i kulturalny. - Pomóc ci w czymś?
- Właściwie to tak. Widziałam, że w samolocie czytałeś ksiązkę i chciałam się zapytać, czy mogłabym jakąs lekturę od ciebie pożyczyć.
- Oczywiście. Prosze, wejdź - otworzył szerzej drzwi i zaprosił mnei do środka gestem. Szybko wślizgnęłam się do wnętrza i ujrzałam pokój wyglądaem bardzo zbliżony do mojego. Różnił się jedynie kilkoma detalami: wszystko co u mnie było w odcieniach zieleni, tutaj było szkarłatne. Natomiast pod ścianą, zamaist jednego, pustego regału znajdował się trzy razy większy od mojego regał zapełniony po brzegi książkami.
- O rany - tylko tyle potrafiłam z siebie wykrztusić. Tego mi własnie w moim pokoju brakowało - oprócz mnóstwa ciuchów przydałoby się mnóstwo książek.
- Możesz wybrać, co zechcesz - rzekł Alec i usiadł na czerwonej, skórzanej sofie wertując jakąś encyklopedię. Ja natomiast zaczęłam szukać jakiejś ciekawej lektury. Książki były tak upchnięte, że ledwo mieściły się w regale.
- A więc lubisz czytać? - zapytałam odwrócona do niego dalej poszukując.
- Tak, i to bardzo - przytaknął. - Nie wytrzymałbym jednego dnia bez książki. Lubię też je kolekcjonować. O ile się nie mylę, na czwartej półce od góry mam rękopis "Hamleta".
Mimowolnie z wrażenie otworzyłam usta i wspięłam się na palce, aby dosięgnać czwartej półki. W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział Alec.
Do pokoju wkroczyła potencjalna siostra Aleca. Gdy mnie ujrzała zmroziła mnie wzrokiem. Zatkało mnie - o co jej chodziło?
- Witaj Jane - przywitał się chłopak.
- Dzien dobry, bracie - odrzekła, co umocniło mnie w moim przekonaiu, iż jednak są rodzeństwem. - Chciałabym z toba porozmawiać. Na osobności.
Dwa ostatnie słowa wymówiła z naciskiem. Alec spojrzał na mnie porozumiewawczo, a ja chwyciłam pierwszą z brzegu ksiazkę i wyszłam z pokoju.
- Do widzenia - odrzekłam na pożegnanie i weszłam do swojego pokoju. Książkę rzuciłam niedbale na stolik nie zwracając nawet uwagi na tytuł. Nadal byłam szczerze zdziwiona zachowaniem Jane. Dlaczego była taka oziębła w stosunku do mnie? Spojrzała na mnie, jakbym popełniła jakieś morderstwo. Zresztą nie chciałam się nad tym zastanawiać. Szybko wybiegłam z pomieszczenia i pognałam do kontuaru Gianny. Gdy kobieta tylko mnie zobaczyła pośpiesznie odłożyła krzyżowkę i wstała.
- Czy mogę w czymś ci pomóc? - zapytała z uśmiechem na twarzy.
- Nie, dziękuję - odparłam i usiadłam na jednym z drewnianych krzeseł, zwijając się w kłębek. -Niech pani sobie nie przeszkadza.
Zdziwiona Gianna wzruszyła ramionami, usiadła i dalej rozwiązywała krzyżówkę, co rusz marszczęc czoło i wytężając umysł. W sumie to nawet nie wiedziałam po co tu przyszłam. Może żeby nie czuć się znowu jak samotnik?
Po jakiejś godzinie mojego wysiadywania w recepcji zadzwonił telefon, który Gianna błyskawicznie odebrała.
- Halo? - powiedziała.
- Gianno, tu Kajusz - usłyszałam nieznany głos w słuchawce. - Proszę, zwołaj wszystkich do okrągłej komnaty. Czas na ucztę
Kobieta ledwo zauważalnie zadrżała ze strachu.
- Dobrze, już się robi - odparła, po czym odłożyła słuchawkę i zwróciła się do mnie.
- Zaraz rozpocznie się posiłek.
- Gdzie znajduje się okrąła komnata? - zapytałam.
- Należy iść tym korytarzem. - Tu wskazała odpowiedni hol. - Na końcu znajduje się komnata z łukowatymi drzwiami. To tam.
Podziękowałam za wskazanie drogi i poszłam we właściwym kierunku. Okrągła komnata była sporym pomieszczeniem bez mebli z podłogą i ścianami wyłożonymi dużymi, szarymi kamieniami. W środku znajdowało się juz kilkanaście nie znanych mi wampirów. Gdy weszłam do pomieszczenia wszyscy spojrzeli na mnie, ale nikt prócz jednej osoby się nie przywitał.
- Witaj Tameko! - powiedział radośnie optymistyczny Aro.
- Dzien dobry - powiedziałam cicho, ale nikt już nie zwrócił na mnie uwagi. Po chwili do sali weszło jeszcze pięc osób, wśród nich Alec i Jane. Ten pierwszy uśmiechnał się do mnie promiennie, natomiast jego siostra spojrzała na mnie w ten sam sposób, jak w pokoju jej brata. Nadal nie rozumiałam jej wrogiego zachowania.
Jakieś dziesięć minut po moim przyjąsciu do pokoju wkroczyła piękna wampirzyca o nienaturalnych, fioletowych oczach. nagle poczułam słodki zapach ludzkiej krwi. Do komnaty weszło kilkonaścioro ludzi, lec zja już nie zwracałam uwagi na ich licznosć. Liczył się tylko płomień, który palił moje gardło.
- Dzien dobry, Heidi - zwrócił się Kajusz do fioletowookiej. - Cieszymy się, ze przyszłaś.
Na jego twarzy pojawił się chciwy usmiech i w jednej chwili wszyscy włącznie ze mną znaleźli swoje ofiary. Daliśmy się porwać pragnieniu. Ja popędziłam do przerażonej brunetki o pieknych, zielonych oczach. Wyglądała na jakieś trzydzieści lat. I nagle zobaczyłam coś takiego w jej oczach, że moje pragnienie w jednej chwili ustało. Stałam prosto trzymając kobietę za nadgarstek i patrząc jej prosto w oczy. Byłam wręcz oniemiała, że udało mi się choć na chwilę ujarzmic własne pragnienie. Nie miałam chęci jej zabić. Chciałam żeby żyła. Ale zdziwiona kobieta zaczęła krzyczeć i próbowała wyrwać się z mojego uścisku, przez co jej zapach szybciej rozprzestrzenił się w sali i rzuciłam jej się do gardła.
Gdy "uczta" się zakończyła wróciłam do pokoju, aby zmienić zachlapane szkarłatną cieczą ubranie. Jednak częśc mojego umysłu zajmowała sie rozwiązywaniem trzech zagadek, które nasunęły mi się po przyjeździe do Volterry. Po pierwsze, zachowanie Aro i Aftona podczas naszego pierwszego spotkania. Po drugie, wrogość innych wampirów względem mnie, a w szczególności zachowanie Jane. Po trzecie, moja nietypowa reakcja w okrągłej komnacie, której (miałam nadzieję) nikt nie zobaczył. Nie wiedziałam, czy to ja jestem dziwna, czy nowe otoczenie. Natomiast na pewno wiedziałam jedno: coś było nie tak.

***
Wiem, że w książkach z Sagi Zmierzch Alec był opisany raczej jako postać arogancka, wroga i tajemnicza, ale tak mnie zaintrygował, że postanowiłam mu trochę poprawić reputację ; ]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loonay dnia Wto 21:00, 23 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonna94
Półwampir



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pon 13:55, 29 Cze 2009    Temat postu:

Ja już skomentowałam na blogu hehe Smile. Na początku, kiedy czytałam pierwszy rozdział, Tameka skojarzyła mi się z Victorią. Teraz widzę, że nie mają nic wspólnego, i dobrze, bo nie lubię Victorii. A Tamekę na razie polubiłam. Zarówno jak Aleca. Przyjemnie się czyta Twoje ff, podoba mi się Twój styl i jeszcze coś: gratuluję Ci takiego forum.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loonay
Były administrator



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Pon 14:15, 29 Cze 2009    Temat postu:

Dzięki Smile Może też wstawisz twoje opowiadanie na forum?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonna94
Półwampir



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Dziewczyna

PostWysłany: Wto 22:17, 30 Cze 2009    Temat postu:

No nie wiem... Zobaczę, chociaż w sumie... Pomyśle o tym jutro. Dzisiaj idę spać Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilightland Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin